stancja-ostrzezenie

Gość

Postanowilam, ze na pisze post o stancji w Rybniku- gdzie mialam nie przyjemnosc mieszkac przez ostatni rok, daltego ,zeby ostrzec innych.
Chcialam sobie znalezc miejsce, gdzie bede mogla sobie spokojnie egzystowac przez 2gi rok studiow.Z tablicy ogloszen przeczytalm informacje ,ze ktos wynajmuje pokoje dla studentek w dzielnicy Rybnik Polnoc, zadzwonilam pod dany numer, wlascicielka nie chciala podac wiecej szczegolow tylko zaproponowala pokazanie stancji. Warunki wydawaly sie ok, wlasny pokoj za przystepna cene-300 zl miesiecznie. Wlasciciele wynajmowali cale drugie pietro, a mieszkali na dole. Sprawili na mnie raczej dobre wrazenie- starsi mili panstwo, ktorzy chca zapewnic innym dobre warunki do nauki.
Wszystko wydawalo sie ok.. do czasu.. Tak gdzies w polowie pazdziernika, po podpisaniu przezemnie i moje 3wspolokatorki umowy.Wtargnal do nas wlasciciel w krzykiem i pretensjami,ze zuzywamy za duzo pradu, Dodam jeszcze,ze na stancji panowala ciemnosc(w dzien sie o tym nie przekonasz jak ogladasz stancje)w pokoju mialam wkrecona energooszczedna zarowke 9W- to jest jakby 40W normalna zarowka, w lazience i w kuchni bylo jeszcze mniejsze swiatlo- a wlasciciele zabronili cokolwiek tam zmnieniac-nie bawic sie z pradem.
Bardzo zdziwlia nas ta cala akcja z za duza iloscia pradu- tym bardziej,ze nie mialysmy dostepu do stanu licznika-musialysmy wierzyc wilascicielowi na slowo.
Po tej akcji wlasciciele co jakis czas przychodzili z jakimis pretensjami-i chodzili nam po pietrze-sprawdzajac' stan pietra' przykladowe pretensje: dlaczego siedzicie na krzeslach z oparciem w kuchni- od tego sa taborety, kikakrotnie-mowa o zaduzej ilosci pradu, wzieli mi spod czajnika eletrycznego- bo zuzywa za duzo pradu, zostawili kartki z napisem o sprzataniu-bo niby zyjemy w nieporzadku, 'daleczgo firanka w kuchni jest odslonieta' i wiele jeszcze innych absurdow wymyslali, potrafili nawet sciagnac pod nasza nieobecnosc nasze kosmetyki z parapetu i poukladac na trudno dotepnej( podaczas kapieli) polce.
O godzinie 23 wlasciciel zamykal stancje, bylo kilka zamkow w drzwiach- my nie mialysmy do wszystkich kluczy- poczatkowo umowa wygladala tak ,ze nie musimy im mowic jesli nie wrocimy na noc, bo ktoras z nas moze nam przeciez otworzyc jak sie umowimy.Jednak gdy nie wrocilam na noc- dostalam ochrzan na drugi dzien- ze jak ich nie bede uprzedzac-(bo wlasciciel widzial kapcie na dole i nie wiedzail czy zamknac) to moge nocowac na zewnatrz. Kilka razy mi sie zadrzylo ,ze wracalam o 20.30 czy 21.30 a stancja juz byla zamknieta i musialm dzwonic po dziewczyny.
To nie wygladalo tak ,ze caly czas o cos mieli pretensje, bo bywaly kilkutygodniowe przerwy- w ktorych byli dla nas bardzo mili i zyczliwi, wlasciciel stancji wykazywal sie nawet specyficznym poczuciem humoru, lecz czsem byl bardzo dogryzliwy.
Czemu nie zmienilam miejsca zamieszaknia- bo trudno w srodku roku akdemickiego znalezc jakies dobre lokum w przystepnej cenie, w dodatku wlasciciele grozlili,ze jak sie wyprowadzimy- bedziemy musialy zaplacic kare.
To byl koszmar i chcialbym ostrzec inne dziewczyny przed mieszkaniem na stancji przy ul Olszowej 7.
Zreszta sami jak popytacie- to zapewne cos o wlascicielach uslyszycie- nie pamietam juz wszystkich absurdalnych rzeczy o ktore mieli pretensje, ale wiem ,ze takie ich zachowanie- bezpodstawne wymyslanie rzeczy do ktorych mogliby sie przyczepic mialo miejsce nie tylko w stosunku do nas,ale i rowneiz do poprzednich lokatorek.
Gdyby mnie ktos uprzedzil wczesniej o tym to znalazlabym mieszkanie w innym miejscu i mialabym spokojniejszy rok, dlatego postanowilam wypowiedziec sie na ten temat na forum uczelnianym.
Z gory przepraszam za moje literowki, i ze nie pisze z polskimi znakami,ale przebywam obecnie za granica.